Kategoria

Co teraz czytamy


Cytujemy
10 września 2019, 08:16

Witajcie moi mili.

Dziś przychodzę do was z pewnymi przemyśleniami odnośnie powieści "Ferdydurke".
Pragnę nakreślić Wam sytuację i przedstawić tło całej sceny.

Klasa szósta odbywała właśnie lekcję z profesorem o pseudonimie Bladaczka (określenie pochodzi od niezdrowej i ziemistej cery pedagoga).
Jak to się zwykle zdarza, na początku zajęć sprawdzane jest zadanie domowe. Większość z klasy nie wykonała zadania, co też tłumaczyli problemami ze zdrowiem ( migrena, wysypka, drgawki, konwulsje). Jedyną przygotowaną osobą był Syfon czyli Pylaszkiewicz.

Profesor wprowadził temat zapytując:
"Dlaczego Słowacki wzbudza w nas miłość i zachwyt?"
Odpowiedź wydawała się oczywista: "Słowacki wielkim poetą był ".

Na początku, gdy przeczytałam to zdanie kilka razy, śmiałam się i powtarzałam w głowie "Słowacki wielkim poetą był". Jednakże cały sens zrozumiałam nieco później.
Bladaczka wkładał uczniom do głów na siłę te same frazesy, gdy Gałkiewicz nie okazał zachwytu dla twórczości został skarcony, a recytacja utworu Słowackiego przez całą lekcję miała przekonać ucznia że się myli.
Wedle przeświadczenia każdy bez wyjątku powinien podziwiać owego poetę. Nie ma tu miejsca na odmienne poglądy, gusta.

Czas powstania książki datuje się na międzywojnie i tak sobie myślę: mamy ogromne szczęście ,że obecnie nikt nie narzuca nam jakie są prawidłowe odczucia wywołane przez utwór. Interpretacja to kwestia indywidualna, a każdy z nas może coś zrozumieć w kompletnie różny sposób jak i może mu się podobać coś zgoła innego.
W mojej opinii przymuszanie ludzi do jednakowego myślenia pozbawia różnorodności i indywidualizmu jednostek.

Zostawiam Was z tą myślą. Tymczasem widzimy się za tydzień.
Do poczytania. :)

Cytujemy
03 września 2019, 09:20

Witajcie moi mili, 

wciąż zaczytuję się "Ferdydurkę", gdy tak mknęłam oczami między kolejnymi linijkami tekstu zastanowiło mnie kilka cytatów.

Poniższy trafia do mnie szczególnie:

 

  "Czyż nie jest tak, że każdy jest po trosze artystą? Nie jestże prawdą, że ludzkość tworzy sztukę tylko na papierze lub na płótnie,

ale w każdym momencie życia codziennego - i gdy dziewczę wpina kwiat we włosy, gdy w rozmowie wypsnie się wam żarcik,

gdy roztapiamy się w zmierzchowej gamie światłocienia, czymże to wszystko jest, jeśli nie praktykowaniem sztuki?"

 

Witold Gombrowicz "Ferdydurke"

 

Słowa te dla każdego mogą mieć inny wydźwięk, a interpretacja to kwestia indywidualna. Mnie jednak zachęcają do bardziej kreatywnego myślenia i wymykania się schematom. 

Skoro jestem artystą, to dlaczego mam być taka jak wszyscy?  smile Skoro jestem artystą, to dlaczego to co robię, oprócz użyteczności, nie może być piękne? 

Nie chodzi mi tu też o to, że teraz mam zamiar chodzić dumna jak paw bo przecież "jestem artystką , plebs mnie nie zrozumie", ale o przywiązywanie trochę większej uwagi chociażby do kolorystyki na talerzu, czy codziennie wiązanym w ten sam sposób włosom.

Może czas coś zmienić, urozmaicić, upiększyć? 

 

Moi mili zostawiam was z tym cytatem, polacam usiąść na chwilę i zastanowić się co on oznacza dla was.  

Wszyscy jesteśmy artystami ! 

Pozdrawiam was cieplutko, do poczytania! smile

 

 

Co teraz czytamy?
27 sierpnia 2019, 13:00

Witajcie moi mili. smile

Dziś na tapetę powędruje dzieło Witolda Gombrowicza pod tytułem "Ferdydurke".

Powieść ukazała się w 1937r. a więc w okresie międzywojennym. 

Już od momentu wydania czytelnicy zastanawiali się nad znaczeniem tytułu. 

Oto kilka możliwości: 

 

- „Ferdydurke” jest  zlepkiem liter, które w gruncie rzeczy nic nie znaczą. Powieść została tak zatytułowana, by prowokować czytelnika do myślenia, do spekulacji na ten temat;
- „Ferdydurke” może być zniekształceniem angielskojęzycznej frazy „thirty door key” (zlepek słów pochodzących z reklamy) odnoszącej się do wieku głownego bohatera -30 lat;
- „Ferdydurke” może pochodzić od imienia jednego z bohaterów powieści – Freddy'ego Durkee’a;

*źródło https://pl.wikipedia.org/wiki/Ferdydurke

Powieść uznawana jest za jedno z najważniejszych dzieł awangardowych dwudziestolecia międzywojennego.

Jednocześnie utwór znajduje się na liście obowiązkowych lektur do matury z języka polskiego.

Z pewnością przymuszanie do czytania utworu wcale do tego nie zachęca, bo "po co męczyć się z jakimiś bzdetami? przeczytam streszczenie i coś tam na maturze napiszę".

Przez opory wywołane przymuszaniem umyka wiele istotnych wątków .

Podobno największą próbą dla książki jest tzw. "przejście przez szkołę". W zupełności się z tym zgadzam.

Ciężko jednak znaleźć złoty środek, gdyż mało kto sięgnąłby po choćby powieśći historyczne gdyby szkoła nie pokazała, że cos takiego w ogóle istnieje. 

Z drugiej strony konieczność zapoznania się z utworem odbiera radość z czytania i sprawia, iż staje się to męczącym obowiązkiem. 

 

A wam, jaka lektura szkolna podobała się najbardziej? Odpowiedzcie w komentarzach. 

Tymczasem ja się z wami żegnam i zabieram się za "Ferdydurke". 

Trzymajcie się ciepło. Do poczytania!smile

Ferdydurke